Wymagane jest uaktualnienie wtyczki Flash Player.
Austriacy w Miedziance
Byli tam dwa razy. W obu przypadkach sprowadzał ich stan wojenny. Byli zaborcami, wrogami Polski i Polaków. Potrzebowali miedzi jako surowca strategicznego i koszt jej wydobycia nie był istotny.
Po trzecim rozbiorze Polski, w 1806 r., prowadzili w obrębie góry Miedzianki kilkanaście miesięcy trwające penetracje górnicze. Przedłużyli staropolską sztolnię "Zofia", położoną w środku góry, gdzie występował czerwony łupek marglisty z zielonymi przemazami malachitu, czyli rudy miedzi. Złoża tam nie znaleziono.
Niezależnie od tego weszli do gwareckiej sztolni "Antoni", ciągnącej się wzdłuż południowego zbocza góry i drążyli ją, pracując na głębokości 15 sążni, czyli 35 metrów. Tam kruszono otworami strzałowymi zwięzły marmurowy wapień użylony kalcytem i natrafiano szpary okruszcowane, których szerokość wynosiła 1-12 cali, a wiec 2,5 do 30 centymetrów. Sztolnie przemianowano na "Teresa", bo kalendarzowo w dniu tej patronki miało miejsce pierwsze uderzenie kilofa. Wyniki były negatywne i zainteresowanie Austriaków Miedzianką przerwała wojna napoleońska.
Później podczas pierwszej wojny światowej działania, frontowe spowodowały, że Austriacy przyszli tu w 1915 r. I pozostali do kapitulacji. Natychmiast przypomniano sobie o legendarnym złożu góry Miedzianki. Okupant odebrał czynną kopalnię braciom Łaszczyńskim i kontynuował wydobycie pod nadzorem wojskowym, mianując zawiadowcą oficera V. F. Hrenkranza.
Z Zawiercia i Sosnowca sprowadzono sześciuset górników, podjęto eksploatację w jednym z szybów Łaszczyńskich i przemianowano go na "Austriacki I". Na terenie zakładu przebywali komendanci wojenni. Poprzedni inwestorzy nie byli szykanowani przez okupanta i Austriacy starali się zachowywać wręcz serdecznie, utrzymując przyjacielskie stosunki towarzyskie. Tłumaczyli całą sytuację stanem wojennym, z powodu którego cierpieli również oni.
Broń i ekwipunek wojskowy przechowywano u Łaszczyńskich w domu, a opodal w dolince "Trzcianiec" położono podłogę z desek na niedzielne potańcówki górników mających własną orkiestrę. Tam też w dni upalne komendanci opalali się, leżąc i popijając piwo. Roboty górnicze prowadzono z dokładną znajomością geologii i z niemiecką systematycznością. Do odwodnienia wyrobisk użyto pomp napędzanych sprowadzoną lokomobilą. wysokoprężny silnik Łaszczyńskich poruszał u okupanta sprężarkę do głębienia otworów strzałowych.
Nad szybem Austriacy postawili własną wieżę wyciągową - bębnową. Kopalnię połączyli trzykilometrowym odcinkiem kolejki wąskotorowej z przystankiem kolei częstochowskiej, cztery lata wcześniej zbudowanej. Tam wybudowali rampę przeładunkową, sprawną dotąd. Stosowali wózki wywrotki i lokomotywki parowe oraz spalinową.
Urobek wywożono do Salzburga, gdzie dokonywano rafinacji elektrolitycznej. Zawiadowca sporządzał dzienny raport i pobierał z przodka próbki odsyłane do laboratoryjnych badań wskaźnikowych na zawartość miedzi i srebra. Próbki pakowano w pudełeczka z pobielanej angielskiej blachy. Były one po spłonkach górniczych produkowanych w Pradze przez znaną wówczas firmę petrochemiczną "Selier and Bellow". Próbki owijano papierowymi metkami z symbolem wyrobiska i miejscem pobrania. Napisy wykonywano piórem maczanym w atramencie. Były one zgodne z planem kopalni, który bieżące wykreślał mierniczy górniczy z Niemiec. Kantor dysponował maszyną do pisania.
Od początku 1917 r. badania wskaźnikowe próbek wykonywano już w Miedziance i bryłki kruszcu z tego okresu wraz z opakowaniami zostały po wojnie u Łaszczyńskich. Maria, wdowa po Bolesławie, sprzedała je w 1950 r., wyprowadzając się do Sierszy.
Poza wspomnianym szybem okupant wykonał także szyb "AustriackiII" u północno- zachodniego podnóża góry. Oba szyby połączono chodnikiem, który biegł wzdłuż kontaktu wapieni z piaskowcami. Kontakt był zmineralizowany miedzią i objęty krasem.
Większość urobku pochodziła ze złoża przy szybie pierwszym, tam też napotkano wcześniejsze staropolskie roboty. Poza tym Austriacy przecięli całą górę, przedłużając staropolską sztolnię "Zofia", gdzie penetrację przed nimi prowadził zaborca w 1806 r., a następnie S. Staszic Łaszczyńscy. Było to wyrobisko poszukiwawcze negatywne. W sumie okupant austriacki w okresie pierwszej wojny światowej wykonał na Miedziance 4 km chodników. Wydobyto łącznie 1200 t urobku o zawartości 8 procent miedzi. W najkorzystniejszym roku 1917 uzyskano 1042, 97 tony. W Salzburgu otrzymano 65,952 t miedzi i 90,7 kg srebra, co daje 85 gramów szlachetnego metalu na tonę kruszcu.
Z raportów kopalni wiemy, że kruszec o zawartości 40 procent miedzi miał 2300 gramów srebra na tonę. Górnicy w żargonie kopalnianym wyróżniali rudę "szarą", "czarną" i "zieloną". Według poprawnej nomenklatury był to sulfoarsenian miedzi zwany miedziankitem, siarczek miedzi- chalkozyn i dwuwęglan miedzi- malachit.
Gdy nastąpił rozkład cesarstwa austrowęgierskiego, 11 listopada 1918 r. dwaj komendanci wojenni obecni wtedy w Miedziance wraz z zawiadowcą kopalni zwrócili zakład z wyposażeniem byłym właścicielom Łaszczyńskim, spisując protokół zdawczo- odbiorczy i akt przekazania na 15 stronach maszynopisu. Szybko odjechali do swych domów pozostawiając kufer z umundurowaniem i bronią, który potem Łaszczyńscy musieli odwieźć swą bryczką do Piekoszowa, gdy tylko powstał tam polski postarunek policji.
Poprzedni inwestorzy natychmiast uruchomili zakład, ale złoże miedzi było już całkowicie wyczerpane.
Bartłomiej Glita